poniedziałek, 6 października 2014

Pan tu nie stał! Kolejka wersja Live


Mój Tato zakochany w grach planszowych, kilka lat temu zapragnął gry "KOLEKA". Niestety pierwszy bardzo mały nakład rozszedł się jak świeże bułeczki nie docierając do naszej cichej mieściny. Do dziś pamiętam radość w jego oczach gdy rozpakowywał prezent od mojej siostry, która jakimś szczęśliwym trafem wpadła na grę podczas wystawy organizowanej przez IPN.


Rzeczywiście gra okazała się ciekawa, chociaż czasem wzbudzająca zbyt dużo emocji gdy w ruch szły karty specjalne:)

Na szczęście wraz zamknięciem pudełka, wizja stania w kolejce za rzeczami pierwszej potrzeby znikała:), a każdy mógł liczyć na zasłużony kawałek ciasta od Mamy.

Wczorajsza wizyty w szpitalu, a właściwie dwie, wywołały u mnie wspomnienie tej gry. W pierwszej instytucji zostaliśmy odprawieni z kwitkiem "chirurg akurat robi zabieg, proszę pojechać do centrum". Troszkę zdziwiła nas postawa pielęgniarki, ale że od ponad 2 lat korzystamy tylko z prywatnej służby zdrowia, którą zapewnia nasz pracodawca, odzwyczailiśmy się od dyskutowania z personelem medycznym.

Posłusznie pojechaliśmy pod wskazany adres, gdzie przywitała nas tłum pod gabinetem chirurga w ambulatorium.

Wybadałam, że około  90% pacjentów ma zwichnięte/złamane kostki/nogi, jedną Panią podrapał kot, zaś Starszy Pan czeka z poparzeniem-troszkę nas to uspokoiło, oceniając że zostaniemy przyjęci zaraz za Panem z poparzeniem. Gdzieś tam w głowie przypomniał mi się fragment serialu, gdzie w sali segregacji pielęgniarki weryfikują stan pacjenta i ustalają kolejność. Ucięty fragment palca i mocne krwawienie które zaczęło się przebijać przez prowizoryczny opatrunek w moim mniemaniu ustawiał nas wysoko na liście.

Jednak szybko zostałam sprowadzona na ziemię. Do "CHIRURGA" obowiązuje kolejka, owszem zostaniemy przyjęci zaraz za Starszym Panem... ale tylko dlatego że jest akurat ostatni. 
Przechodzące czasem korytarzem pielęgniarki nie miały w swoich obowiązkach segregacji pacjentów.
Za słupem zauważyłam jeszcze jednego pacjenta również nie pasującego profilem do reszty kolejki- lekko poturbowany, stanem sugerującym "potencjalnie szybkie zejście".

W poczekalni cisza, przerywana czasem płaczem dzieci czekających do POZ (podstawowa opieka zdrowotna). Po godzinie zorientowałam się zasadach pracy chirurga 5 minut obsługa pacjenta A, 20 min przerwy-pewnie na wypełnianie papierów (pacjent A w tym czasie idzie na RTG za rogiem); wchodzi pacjent B-10 min, 20 minut przerwy, w tym czasie wraca pacjent A i ze zdjęciem wchodzi do chirurga- kolejne 5 min na pacjenta A i 10 min przerwy i tak w kółko.

Zgodnie z zasadą kolejki, chcieliśmy spróbować szczęścia w pokoju obok -POZ, gdzie obsługa szła sprawniej a max długość kolejki wynosiła 2 osoby. Ponieważ gabinety które nas interesowała- zastrzyki oraz zabiegowy nie były wykorzystywane, liczyliśmy na szybsze rozwiązanie sprawy. Jednak pan z POZ jak tylko usłyszał słowo"obcięty" zawrócił nas do kolejki "CHIRURG".

Wróciliśmy w sam środek awantury "Pan tu nie stał!". Okazało się, że jeden z pacjentów nie zapytał dość głośno "kto ostatni?", w związku z czym został wprowadzony w błąd przez jednego z pacjentów. Nastąpiło swoiste rozszczepienie kolejki. Kiedy poprzez krzyki udało się dojść do konsensusu, okazało się, że przed nami jest nie 5, a 7 osób. 

Niby w kolejce znów był ład, ale kiedy ten sam pacjent chciał w swojej turze wejść, okazało się, że znów nie podoba się to innym, pacjentom. Sytuacja znowu stała się nerwowa. Tym razem lekarz nie wyszedł, a pacjent zablokował wejście tak, że tylko on mógł wejść, po czym szybko zamknął za sobą drzwi. Tak rozwiązała się sprawa pacjenta Cichopytającego. 

Po 1,5 godziny przyjęty został Pan Poturbowany. Standardowa procedura "chirurg"- "rentgen"-"chirurg" i coś nowego - pan umieszczony został w izbie zabiegowej, zadzwoniono po żonę, którą poinformowano, że została wezwana do męża karetka, gdyż ten ma zagrożenie życia i nie może być wypuszczony do domu. 

Już po 4 h czekania (krew przestałą lecieć!) został Mój Mężczyzna przyjęty został do CHIRURGA który po 30 sekundach odesłał go do pokoju zabiegowego stwierdzając że obejdzie się bez szycia i szczepienia przeciwko tężcowi. Pielęgniarka sprawnie opatrzyła mu ranę i już po 10 minutach odeszliśmy z notka " pacjent powinien zgłaszać się do POZ w celu wymiany opatrunku"...

Tato czekał ponad 20 lat aby zatęsknić za kolejkami z PRL-u, ciekawe ile my będziemy musieli odczekać by znów zagrać w "KOLEJKĘ"...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz